Komentarze: 0
Dziś mój szefuńcio wyzwał mnie przy innych pracownikach za to, że nie domknąłem kosza na śmieci w wc. Pewnie On myślał, że to było śmieszne. Tylko nie dla mnie - ojca, męża i 45-latka z 25-letnim doświadczeniem w pracy. Myślę, że nie zasługuję sobie na takie traktowanie mnie, choćby z powodu różnicy wieku między mną a nim. Tylko, że on-gówniarz traktuje tak wszystkich z jednym wyjątkiem: nie podniesie głosu na Bufetową, która pracuje z nami od 5 lat, bo ona zaraz wyjedzie na niego z "buzią". Tak więc mój szef z przerośniętym ego i nadmiarem testosteronu boi się pyskującej baby. Pewnie wyniósł to z domu, bo z tego co zauważyłem żona jego też "nosi spodnie" a on wszystko robi tak jak ona chce. To nie to, że jestem męskim szowinistą ale uważam, że małżeństwo to rodzaj umowy, która obowiązuje obie strony i wymaga respektowania praw każdej ze stron. Najwyraźniej On (mój szef) biedaczyna ma w domu przerąbane a potem na nas sobie odbija.
Myślę, że pora pomyśleć o innej pracy. Miałem tu pracować rok i przeczekać zły czas w moim życiu a zostałem tu już 9 lat. Stoję w miejscu, nie rozwijam się i pracuję tylko odtwórczo tworząc sterty papierów, które tak na prawdę służą temu, żeby kontrolujący nas mieli zajęcie i z kolei oni tworzyli tony makulatury.
Czas na zmianę? Może nareszcie. Tylko co?